Wciąż jest samotna, ale być może wkrótce się to zmieni. Gosia Andrzejewicz ma bowiem cichego wielbiciela, który – przyznać trzeba – ma gest. Kiedy po koncercie w Lesznie piosenkarka wróciła do pokoju hotelowego, wewnątrz przywitał ją kosz pełen czerwonych róż. A na kwiatach karteczka z enigmatycznym podpisem „cichy wielbiciel\”.

– Kiedy zmęczona po koncercie zobaczyłam tyle róż zrobiło mi się naprawdę bardzo miło – powiedziała Faktowi artystka. – To niesamowite, że są jeszcze tacy romantyczni mężczyźni. Bardzo chciałabym poznać tego człowieka.