Ostatni odcinek Tańca z Gwiazdami zaskoczył widzów pojawieniem się u boku Kasi Tusk nowego partnera. Niestety podczas prób do programu Stefano Terrazzino nabawił się poważnej kontuzji kręgosłupa i nie był w stanie pokazać jak tańczy się sambę. Naszej redaktorce Migonne udało się podpytać jego zastępce na parkiecie Roberta Rowińskiego o tamten dzień i emocje jakie mu towarzyszyły.

Kozaczek: Pojawiłeś się w ostatniej chwili w programie i nagle nastąpił cud. Według słów Piotra Galińskiego obudziłeś w Kasi Tusk diabła, którego miała za skórą.

Robert Rowiński: Cóż mogę powiedzieć, bardzo mi miło, że tak to ludzie postrzegają.

K.: Jak stresujący jest taki występ właściwie a vista?

R.R.: Nawet dla profesjonalnego tancerza był to jakiś stres. Z pewnością dla Kasi Tusk było to dużo bardziej stresujące przeżycie, ze względu na jej złamane żebra i całą sytuację związaną ze Stefano Terrazzino. Przebrnęliśmy jednak, spięliśmy się i to jej wyszło na dobre. Zmobilizowała się, żeby zatańczyć najlepiej jak potrafi. Występ doszedł do skutku, dzięki przede wszystkim namowie Stefano. Słowa moje, ludzi z produkcji i jej przyjaciół pomogły. Kasia w siebie uwierzyła.

K.: Czy Robert Rowiński nie odczuwa dumy z tego powodu? W końcu wcześniej nie szło jej tak dobrze?

R.R.: Nie, nie czuje czegoś takiego. Cała praca to był wysiłek Stefano. Ja tylko byłem podwykonawcą. Wpadłem , zatańczyłem i cieszę się, że Kasia tak sobie poradziła. To wszystko zasługa jej mobilizacji i słów otuchy od Stefano. To właśnie on opracował układ i nauczył swoją partnerkę jak go zatańczyć. Jeżeli była w tym jeszcze moja zasługa to jest mi niezmiernie miło. Myślę, że duże znaczenie miało to, że pojawił się nowy partner, nowa osoba. Człowiek chce się wtedy bardziej pokazać. To jest naturalne, że wtedy zbieramy wszystkie swoje siły.

K: A jak to jest z taką rywalizacją między samymi tancerzami? Maserak czy Hakiel czasami narzekali na zawiść w środowisku?

R.R. Nie, między nami absolutnie nie było czegoś takiego. Stefano znam bardzo długo, jesteśmy przyjaciółmi. Cieszył się, że mogłem mu pomóc i że to byłem właśnie ja. Zresztą dla mnie to też dużo znaczyło.

K: O swoim przyjacielu mówisz w samych superlatywach, ale zdradź nam jaka jest prywatnie Kasia Tusk?

R.R.: Szczerze powiem, że było mi ciężko z nią pracować na początku. Ze względu na jej skromność i zamknięcie w sobie. Po pewnym czasie jednak ta bariera zniknęła. Kasia bardzo ładnie zachowała się na koniec. Podziękowała mi chyba z piętnaście razy. Miło zakończyliśmy te naszą krótka przygodę. Nie ukrywam, że to była stresująca sytuacja, ponieważ ona ciągłe płakała i nie mogłem jej do końca poznać.

K: Co Tobie dał udział w tak popularnym programie jak Taniec z Gwiazdami?

R.R.: Otworzyłem własne studio tańca. Zyskałem duże doświadczenie w występach przed kamerą, tak dużą publiką i poznałem wielu nowych znajomych. Poza tym także do mojego profesjonalnego życia wniósł wiele doświadczenia. Udział w tym show to była bardzo dobra decyzja.

K.: Komu kibicujesz w tej edycji?

R.R.: Zgrzeszyłbym gdybym nie powiedział, że Kasi Tusk. Jej i Stefano to na pewno. Również trzymam kciuki za Kasię Cerekwicką, ponieważ bardzo ładnie zatańczyła z Żorą w ostatnim programie. Poza tym działa tutaj także pewien dodatkowy czynnik. Kasia tak jak ja pochodzi z Koszalina, stąd dodatkowe pokłady sympatii.

Jak widać Katarzyny wiodą prym u Roberta Rowińskiego. Niewątpliwie udało mu się obudzić w Kasi Tusk talent do tańca, ciekawe czy kolejne tańce pójdą jej też tak dobrze.