Po wczorajszym kuriozalnym incydencie, który miał miejsce podczas rozprawy sądowej Doda kontra Super Express, piosenkarka zabrała głos na swojej stronie internetowej.

Przebieg procesu zakłóciły informacje o tym, jakoby w sądzie ktoś podłożył bombę. Rabczewska zdecydowanie odcięła się od tego wydarzenia i wyraziła swoje wielkie niezadowolenie całym zamieszaniem, jakie znów powstało wokół tematu… jej majtek.

Otóż chcę wyraźnie i jasno powiedzieć, że moja charyzma, wyrazistość i czasami nietuzinkowe zachowanie oraz odważne poglądy, nie mają nic wspólnego z „łatką osoby kontrowersyjnej”, jaka jest mi przypisywana przez niektóre media. Nigdy taka nie byłam i nie jestem. Nigdy też nie chodzę, ani nie chodziłam bez bielizny w miejscach publicznych. Mimo tego, że jestem najbardziej odważną i lubującą się w skandalach artystką, walczę i absolutnie nie utożsamiam się z wydźwiękiem i treścią tego niesmacznego artykułu, który jest dziełem erotomana-bajkopisarza – napisała Doda.

Piosenkarka napisała, że robienie sobie żartów z tego wydarzenia oraz „igrzyska urządzone w sądzie\” to wyraz pogoni za tanią sensacją i kłamstwem.

Ponieważ takie zachowanie godzi w moje dobre imię i mojej rodziny, wyrządza mi wiele krzywdy, kładąc odcisk na mojej ciężkiej pracy zawodowej – proszę o nie powielanie artykułów sprzed roku dotyczących sprawy, która aktualnie jest dochodzona w Sądzie. Przypominanie tych artykułów, które wtedy przyczyniły się do wielu strat na moim polu zawodowym i do utraty licznych kontraktów, powtórzy teraz sytuację sprzed roku i odnowi falę kłamstw, z którymi walczę ja i moi współpracownicy w Sądzie – napisała Doda.

Na koniec dodała, że dziecko jest ostatnią rzeczą, o której aktualnie myśli, bo ma właśnie zamiar nagrywać nową płytę.

Można chyba powiedzieć, że Doda się doigrała. Goniąc za sensacją, sama wpadła w jej pułapkę. O ile brać jej wywód za szczery…

\"Doda\"