Małomówny, powściągliwy, bożyszcze kobiet na całym świecie… no… a przynajmniej tam, gdzie leci Prison Break.

Może poniższy wywiad nie należy do najświeższych, ale informacje o Wentworthie nigdy się nie starzeją, prawda? 🙂

Jak już kiedyś pisaliśmy, aktor ukończył Princeton, renomowany uniwersytet. To osiągnięcie nietypowe dla gwiazd, z nielicznymi wyjątkami w postaci Edwarda Nortona, Kate Beckinsale, czy Matt Damon.

Grał od dziecka, ale ponieważ w domu od zawsze panowała naukowa atmosfera, wiadomo było, że Went ukończy „możliwie najlepszą szkołę\”.

W liceum był szóstkowym uczniem. Pisał do szkolnej gazety, należał do rozmaitych kółek. Prymusik.

Imię ma po dziadku i ojcu, co sprawia, że śmiało możemy tytułować go Wentorth Miller III. 😉

Sam jednak przyznaje, że \”tego już wystarcz\” (enough is enough) – synowi dałby swoje imię, ale jako drugie. Pierwsze może być… no chociażby Jimmy.

Najlepszy jest jednak motyw z zespołem z czasów uniwersyteckich – grupa niczym żywcem wyjęta z lat 40-tych. Kapelusze i szelki. Białe koszule i śpiew prawie jak z musicalu. Prawie, bo śpiewali przeboje lat 80-tych. Dzięki niemu aktor zwiedził pół Europy.

Tatuaże wzbudziły największy entuzjazm. Pośród dzikich okrzyków damskiej części publiczności Went wyjaśnił, w jaki sposób jego ciało ozdabia się tymi rysunkami.

– To taka wymyślna kalkomania. Trzeba 4 godzin, żeby ją nakleić.
– I masz faceta, który to później z ciebie zlizuje? – pyta zaczepnie prowadzący.
– Tego nie przewiduje budżet.

Gdyby pozwoliliby zrobić to jakiejś pani, pewnie jeszcze by zarobili.

Obiecany deser – nagranie Wentwortha śpiewającego we wspomnianym zespole: