Kolejny odcinek za nami, w zasadzie bez większych rewelacji. Rozczarowania jak zwykle nie przyniósł Krzysztof Tyniec, który z każdym swoim występem udowadnia, że nie bez powodu jest uważany za reprezentanta elity polskich artystów. Tańczy tak, że chce się wskoczyć na parkiet razem z nim.

Okazało się, że Kasia Tusk ma przede wszystkim młodziutką widownię, która jest wierniejsza i chętniej śle smsy niż starsi wielbiciele. Do tego stopnia, że ich głosy zagłuszają krytykę Iwony Pavlović, która – jak zwykle – mówi co myśli. Nie mamy jej tego za złe; stanowi w końcu bardzo miły, jakby kawowy akcent w całej lukrowej polewie. Tak czy inaczej Kasia została, a razem z nią ulubieniec Polek, Stefano Terrazzino.

Niestety, pożegnać musieliśmy się z Kasią Cerekwicką i jej pięknymi rękoma, jakie zdaniem pana Piotra Galińskiego posiada. Szkoda, bo nie tylko ręce prezentowały się pięknie.