– Pojawiają się portale, na których każdy frustrat, korzystając z tego, że jest anonimowy, może napisać cokolwiek, ordynarnie i zjadliwie, najchętniej o osobach publicznych, które coś osiągnęły i za coś są lubiane” – powiedziała Katarzyna Skrzynecka w wywiadzie dla Gali.

– Raz koleżanka przeczytała mi przez telefon takie znalezione gdzieś dzieło, abym się pośmiała. Opisany dzień, godzina, nieznany mi sklep w Warszawie, w którym jakaś anonimowa pacjentka widziała mnie z latynoskim, ciemnoskórym kochankiem. Zblazowanym gestem wskazywał mi kolejne ubrania, a ja, biegając za nim jak gejsza, przynosiłam mu je najpierw do przymierzalni, a następnie za wszystko zapłaciłam kartą – opowiada. – Ów latynoski macho od czasu do czasu wysyłał mi protekcjonalnie buziaczka lub puszczał oczko. Faktycznie gruchnęłam śmiechem. Szczególnie macho i oczko podnieca mnie w mężczyznach najbardziej! Dorzuciłabym jeszcze owej pani z internetu, że po wszystkim… Skrzynecka i jej latynos wspólnie poćwiartowali i zjedli kierowniczkę sklepu! Na oczach licznych świadków – dorzuca kąśliwie.

Dobrze, że pani Katarzyna się broni.I jak to dobrze, że nie mówi o nas.

W jakim tonie pisał Kozaczek.pl, możecie się przekonać w tych newsach:

Kasia Skrzynecka – aż taka zła?
Martwią się o Kasię Skrzynecką