Rozczarowany muzyk opisał kilka ostatnich, burzliwych dni na swojej oficjalnej stronie.

„WYGRAŁEM ze swoim strachem i słabością. Mówią i piszą o sobie : Agencja Duo – WŁAŚCICIEL ORATORIÓW! To za sprawą ich szantażu dwie kolejne orkiestry i cały 64-osobowy chór odmówiły udziału w moich koncertach. Po raz pierwszy w tej wojnie poczułem ukłucie bezradności. Wiedzieli, że jestem słaby. Wiedzieli, że boję się jak nigdy w życiu. Wiedzieli, że nie mam szans. Ktoś się jednak nie bał. Orkiestra i Chór Filharmonii w Częstochowie, Chóry Gaudium i Akademii Medycznej z Wrocławia! Nie przestraszyli się nocnych telefonów i nie ulegli obietnicom. Jesteśmy z Tobą – powiedzieli. Nie byłem sam. W sobotę w dniu koncertu już nie miałem tych naiwnych złudzeń. Otrzymałem telefon od jednego z solistów. Jedynego, który miał dość odwagi aby to powiedzieć wprost: Żadne z nas dzisiaj z Tobą nie wystąpi!

Jechałem samochodem do Elbląga. Nie czułem absolutnie nic. Kompletny paraliż. Żadnego strachu ani rozpaczy. Nic – tylko pustka. Właściwie nie wiem na co liczyłem. Zburzyłem przecież wszystkim spokojne, dostatnie życie. W imię jakiś śmiesznych ideałów – godność, szacunek, uczciwość, może nawet przyjaźń i lojalność. Asia Słowińska napisała o mnie pełnym niechęci tonem, że zrobiłem to bo chciałem więcej pieniędzy. Nic o mnie Asiu nie wiesz. Skąd zresztą miałabyś wiedzieć. Nigdy nawet nie próbowałaś mnie poznać. Tak jak pozostali przyjmowałaś informację, że jestem jedynie dyrygentem który zagarnął należną Wam sławę. Zwyczajnie uważaliście, że wszyscy jesteśmy w pracy. Każdy z Was przecież miał jeszcze swoje własne kariery, swoje płyty, swoje życie. A nie pomyślałaś nigdy Joasiu, że dla mnie te oratoria są właśnie moim życiem, moją muzyką i moją karierą? Nie mam innej nie dlatego, że jak twierdzi Duo – jestem nikim. Nie mam innej bo innej mieć nie chcę. Bo właśnie ta jest moja ! Więc nie oceniaj mnie proszę tak okrutnie tylko dlatego, że walczę o sens swojego zawodowego istnienia. Postaraj się raczej zrozumieć, że inaczej nie potrafiłem już żyć.

Zostawiliście mnie. Życzę Wam abyście nigdy nie musieli doświadczyć na własnej skórze tego co wtedy czułem. Stałem na scenie wśród sześciu pustych krzeseł. Wiecie na czym polegała moja przegrana? Bo to już nie była walka z nieuczciwym wydawcą. Tam na tej scenie stała się rzecz straszna – Artysta wystąpił przeciwko Artyście. Nie chcę już nawet wiedzieć dlaczego. Może chcieliście mnie ukarać a może uwierzyliście, że wrócę skruszony. Pozostanie to Waszą tajemnicą.

Ale tam na tej scenie, kłaniając się na powitanie Elbląskiej publiczności zrozumiałem jedno – teraz albo nigdy. To miało być moje być albo nie być. Sprawdzian z tego czy naprawdę znaczę coś dla publiczności. Choćby nawet sam na scenie. Pierwsze odgłosy aplauzu zaczęły się przedzierać do mojego umysłu dopiero po kilkunastu minutach. Tylko od przyjaciół i z telewizyjnych materiałów wiem , że wsparcie od publiczności otrzymałem od pierwszego zagranego na scenie dźwięku , od pierwszego wypowiedzianego do ludzi słowa. Ja sam niewiele z tych pierwszych chwil pamiętam. Moment w którym dotarło do mnie coś więcej niż tylko głośny łomot serca był szokujący nawet dla mnie. Dyrygowałem trzymając w ręku mikrofon. Śpiewałem! Z tyłu dobiegał dźwięk wielkich braw. Spojrzałem w bok szukając wzrokiem przyjaciół. Zobaczyłem ich roześmiany wzrok i gesty którymi pokazywali mi abym się odwrócił. Spojrzałem. Pełna, wiwatująca hala. Nie byłem sam. I nigdy już nie będę. Zrozumiałem , że wojna się skończyła. O Duo niech myślą już tylko prawnicy. Tam w Elblągu i Olsztynie zwyciężyła prawda. Sama. Bez niczyjej pomocy. Dlatego wiem , że już nigdy nie zwątpię. Jestem szczęśliwy budując nowy zespół.\”

Na olsztyńskim koncercie po raz pierwszy wystąpiła Zosia Nowakowska, która – jak pisze Rubik – \”po jednym, nocnym telefonie przybyła na odsiecz\”.