Jej pierwszy koncert po wyjściu z odwyku, wcześniejszej ogolonej głowie i jeszcze wcześniejszymi szaleństwami narkotykowo-alkoholowymi, odbył się w House of Blues w San Diego.

Koncert rozpoczął się z dwugodzinnym opóźnieniem i trwał zaledwie 20 minut. Był pierwszym z zaplanowanych występów w czterech miastach.

Britney Spears ubrana była w spódniczkę mini i różowy stanik, na głowie miała ciemną perukę. Razem z nią na scenie tańczyły cztery jasnowłose dziewczyny.

Wśród piosenek, jakie wykonała, były:

Baby One More Time
I’m a Slave 4 U
Breathe on Me
Do Somethin\’
Toxic

Podczas piosenki Breathe on Me na scenie pojawił się jej najnowszy chłopak, Howie Day. Tancerki otoczyły go wianuszkiem, wykonując seksowne ruchy.

Ne było żadnych słów dla publiczności, żadnej próby nawiązania kontaktu. Britney weszła na scenę, zatańczyła i zeszła. Nawet nie zaśpiewała, bo piosenki były wykonywane z playbacku.

Za to wszystko publiczność zapłaciła 150 dolarów za miejsce.

Amerykańskie pojęcie value for (too much ;)) money nabiera tu nowego sensu. O, przepraszam, ono ten sens traci całkowicie.

A Britney? Ponoć była w dobrym humorze. Nic dziwnego, skoro za 20 minut ruszania biodrami dostała niemałą sumkę.

– Wcale się nie denerwowała. Wydawała się podniecona, gotowa dać czadu [jak to brzmi!] – powiedział DJ Lightning, który rozpoczął całe show.

Czyżby zapłacili mu, żeby jej nie skrytykował?

Poniżej możecie sami zobaczyć, jak wyglądał koncert: