Jej uroda wzbudza wiele kontrowersji, ale ja, jako kobieta, absolutnie ją uwielbiam. Może właśnie dlatego, że nie jest typową pięknością, a jej rysy twarzy nie są idealnie regularne? Nie o jej urodzie chciałam jednak napisać.

Scarlett Johansson pojawiła się na imprezie Louis Vuitton LOVE party. Od początku było wiadomo, że jej osoba zdominuje cały wieczór. Fotografowie nie odstępowali jej na krok, a pozostałe osoby patrzyły tylko w jej stronę.

Nic dziwnego – wyglądała jak spod igły i pędzelka. Suknia niczym u porcelanowej, drogiej lalki. Cieniowana, jedwabna tafta w kolorze brudnego, przydymionego różu, przechodzącego w ciemny turkus. Tak ozdobna sukienka nie potrzebuje towarzystwa, dlatego jedyną dodatkową ozdobą był duży pierścień w kształcie kamelii, delikatne kolczyki i spinka w dziewczęco uczesanych włosach.

Makijaż to perfekcja (prawie) absolutna. Taki z rodzaju „jestem, a mnie nie ma\”. Gdyby nie czarne brwi, śmiesznie kontrastujące z jasnym blondem włosów, byłoby pięknie.

Nowością są też białe paznokcie. Plus za to, że nie są sztuczne i plastikowe. Ciekawą sprawą jest to, że taki kolor lakieru był modny gdzieś w latach 90-tych. Czyżby wielki powrót?

Tutaj możecie zobaczyć inne jej kreacje.