Jennifer Aniston w świecie mediów ma opinię desperatki, która po rozwodzie z Bradem Pittem usilnie próbuje się na nowo związać na stałe, za każdym razem ponosząc miłosne fiasko.

We wrześniowym Elle zapewnia, że nie jest aż tak źle. Ba! Ona twierdzi, że ma do siebie wielki dystans. To jej zdaniem zasługa mamy.

– Pamiętam, że kiedy miałam 7 lat, spytałam się mamy, czy jestem tak ładna, jak moja najlepsza koleżanka Monique. Mama spojrzała na mnie z miłością i powiedziała: \”Och, skarbie, jesteś taka zabawna!\”.
Zatem nie okłamuje mnie… Odpowiada na pytanie poprzez unikanie bezpośredniej odpowiedzi; zamiast tego mówi mi, co jest moją najmocniejszą stroną – opowiada Jennifer.

I dodaje:

– Nie będę ignorować tego przysłowiowego różowego słonia w salonie. W porządku, dam sobie radę. Jeśli mam być symbolem tak-to-jest-być-samotną-dziewczyną-radzącą-sobie-w-życiu, to niech tak będzie. Potrafię się z siebie śmiać.

\"Jennifer

\"Jennifer