Tygodnik Wprost donosi, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesłuchała wczoraj Kubę Wojewódzkiego. Chodzi o aferę związaną z gangiem narkotykowym przemycającym kokainę z Kolumbii i Rosji oraz marihuany z Holandii. Były to przemyty na wielką skalę – chodziło o ogromne ilości narkotyków.

W sprawę zamieszani się nie tylko gangsterzy, ale i gwiazdy showbiznesu, m.in. znani muzycy.

Jak podaje Wprost, śledztwo dotyczy kilkuset (!!!) osób. Zarzuty można było postawić głównie dzięki współpracy ze świadkiem koronnym, swego czasu jednym z największych bossów narkotykowych. Wskazał on na Wojewódzkiego jako jednego z głównych klientów. Kuba kupował często i dużo, zazwyczaj po 20-30 gramów kokainy. W spotkaniach z bossem uczestniczył diler o ksywce „Aniołek\”.

Sam prezenter wypowiada się z właściwym sobie przekąsem i prowokacją:

– Na początku przesłuchanie potraktowałem jak fantastyczną przygodę, bo budynek agencji naprawdę budzi przerażenie. Pokazali mi kilka zdjęć, niektóre ładne, inne brzydkie. Nikogo nie rozpoznałem. Mimo szczerej chęci, by pomóc w likwidowaniu narkomanii w IV Rzeczypospolitej, okazało się, że nie mogę tego zrobić. Przy tych ilościach, które biorę, to ja już własnej matki nie poznaję. Nie mogę ujawniać szczegółów przesłuchania, bo proszono mnie o zachowanie tajemnicy. Jeszcze nie siedzę, ale diabli wiedzą – powiedział Wojewódzki.

Jak się okazuje to posiadania takiej wiedzy wcale nie trzeba diabła.