Gazeta Wyborcza podała, że Weronika Marczuk-Pazura była \”rozpracowywana\” aż przez dwa lata.

Okazuje się, że agent o pseudonimie Tomek próbował z nią nawiązać \”bardziej intymne relacje\”, udało mu się też zaprzyjaźnić z prezesem Wydawnictw Naukowo-Technicznych.

Marczuk-Pazura jako radca prawny miała reprezentować firmę agenta, za co domagała się stosownego wynagrodzenia. I chociaż najpierw twierdziła, że nie miała pojęcia, co znajduje się w torbie, którą otrzymała tuż przed aresztowaniem, później przekonywała, że to pieniądze należne jej kancelarii \”za obsługę prawną\”.