W Australii panuje playbackowy szał, w którego centrum znajduje się Britney Spears.

Wszystko przez to, że piosenkarka na koncertach śpiewa z playbacku. Politycy uważają, że to nieuczciwe i fani powinni być o tym informowani. Padła propozycja, by stosowne informacje zamieszczać na biletach.

Na jednym z ostatnich koncertów w Australii częśćz 17-tysięcznego tłumu była mocno rozczarowana – bilety w najlepszych miejscach kosztowały nawet 1,5 tys. dolarów! Ci, którzy wydali potężne pieniądze za występ, wyszli wściekli widząc, że Britney nie śpiewa, a rusza ustami do lecącej z taśmy piosenki.

– To było naprawdę złe – powiedziała 32-letnia fanka jednej z australijskich gazet.

– Jesteśmy jej wielkimi fanami, ale to było do niczego – dodał jej kolega. – Myślałem, że po wpadce na MTV VMA poprawi się, ale nas zawiodła.