Oj, wielkie emocje budził wczorajszy finał Tańca z gwiazdami. Oglądała go też Sara May, która szybko poczęstowała nas swoimi przemyśleniami odnośnie (mało) zaskakującego wyniku:

Ania Mucha wygrała 10 edycję programu „Taniec z gwiazdami\”. Fajna i mądra z niej dziewczyna. Zrobiła faktycznie gigantyczne postępy i należał jej się finał.

A Natasza? Znów ta dziewczyna jest o krok od sukcesu. Mimo, że biła wszystkich na głowę swoim profesjonalizmem, wyszkoleniem i charyzmą sceniczną, przegrała.
Natasza Urbańska od dawna powinna jeździć po całej Polsce i Europie ze swoim show. Dziewczyna miała pecha, że urodziła się w Polsce. Tu się zmarnuje. Właściwie już się zmarnowała. Wszechstronnie uzdolniona, atrakcyjna, konsekwentna i bardzo pracowita. Czego chcieć więcej? Na nasz kraj to jednak zbyt dużo. Jest za dobra i za ładna. Jak będzie miała 40 lat to wszyscy będą się zastanawiać co się stało i gdzie został popełniony błąd, że Natasza zamiast być wielką gwiazdą, w tym czasie siedziała w pieluchach i przewijała dziecko. A odpowiedź jest prosta. Ten kraj lubi nieudaczników, brzydali, amatorów i dupolizów.

Czy ta ostatnia uwaga dotyczyła Muchy? W końcu kraj zdaje się ją lubić. Natasza faktycznie zdaje się zbyt idealna. Może za granicą bardziej by ją docenili? A później my chełpilibyśmy się, że to Polka…