Pod koniec ubiegłego roku Tomasz Lis został uhonorowany nagrodą dla Dziennikarza Roku. Wygrał w dorocznym rankingu branżowego magazynu Press. Ale nie wszystkim wybór Lisa przypadł do gustu. Jak donosi dziennik.pl, Super Express zasugerował, że Lis dostał nagrodę w wyniku zmowy kilku redakcji.

Tabloid podkreślił, że na dziennikarza nie głosowały żadne znaczące tytuły. Naczelny gazety zasugerował, że został złamany regulamin i że Lis powinien… oddać nagrodę redaktorce, która zajęła w konkursie 2. miejsce.

Press nie zgadza się z zarzutami SE. Redaktor naczelny pisma napisał:

Oczywiście, ma prawo redaktor naczelny Super Expressu nie lubić Lisa i nie cenić małych, fachowych redakcji. Lecz proponowanie nam, byśmy odebrali nagrodę Tomaszowi Lisowi i wręczyli ją Ewie Ewart jest niezręczną uzurpacją. (…) Przy 59 redakcjach nominujących i 41 uzyskanych przez Lisa punktach problem nie leży w jakiejkolwiek zmowie, tylko w rozstrzeleniu się pozostałych kilkuset głosów na ponad setkę nominowanych osób. Przypominam: Tomasz Lis sam powiedział, że nie czuje, by na tę nagrodę w zeszłym roku jakoś specjalnie zasłużył i poprosił o przekazanie jej na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Lecz dla to jeszcze za mało.

Naczelny Press podkreślił, że SE nie brał udziału w głosowaniu, nie wsparł innych dziennikarzy swym punktem, a teraz wylewa pomyje na zwycięzcę i sugeruje istnienie jakiegoś nowego rodzaju (…)Takie jest teraz środowisko dziennikarskie – kończy redaktor.