– Piosenki o łóżkowych problemach Bolesława Wstydliwego i o nowohuckim bohaterze Andrzeju Szewczuwańcu, co ładunek wybuchowy pod nogę Lenina podłożył, zamówione specjalnie na inaugurację obchodów jubileuszu 750-lecia lokacji Krakowa trąciły kiczem i banałem – czytamy w krakowskim dodatku do Gazety Wyborczej.

W ostatnim czasie rozegrała się wielka wojna między krakowskimi artystami a Piotrem Rubikiem. Gazety potwierdzają to oburzenie.

„Największa od lat kulturalna wpadka królewskiego miasta\” – tak w skrócie oceniają występ krytycy. Według nich był żałosny, trącił \”poetyckim kiczem, drażnił \”katarynkową i prostą muzyką\”.

Zupełnie inaczej opisano jednak reakcje publiczności, oczywiście nie brak w tym kąśliwych uwag.

– Nastoletnie fanki białowłosego mistrza sacro-disco-polo-live znów piszczały z zachwytu. Łatwo wpadający w ucho kuplecik z radością podśpiewywały nie tylko tłumy na Rynku Głównym, ale też uradowani magistraccy urzędnicy – czytamy.

Krytycy mają więc rację, jeśli chodzi o popularność Rubika. Mimo zarzucanego mu kiczu, jedno sprawdza się doskonale. Masowy odbiorca bawi się świetnie.

Dla nieobecnych i nieoglądających wideo.