Koncert otworzyła Doda. Tak jak zapowiedziała w ciuszkach z lateksu. Nie było, aż tak kontrowersyjnie jak się spodziewaliśmy. Wykonała Szansę. Potem pokazała swoje możliwości wokalne w Katharsis. Docenić należy aranżancję i towarzyszący jej chórek. Całość wypadła całkiem nieźle.

W ramach niespodzianki pojawił się najpopularniejszy ukrainski zespół, czyli Tercja Pikardyjska.

Po nich wystąpiły Wilki. Stara, dobra grupa rockowa z kawałkami z ostatniej płyty. Z kolei Szymon Wydra zmusił publiczność do zaśpiewania refrenu. Cóż, publika była jeszcze zaspana.

Pojawiła się także Maria Peszek. Jej występ należał do najzabawniejszych. Wykonała m.in. składankę najpopularniejszych polskich kawałków. W jej interpretacji piosenki Gosi Andrzejewicz czy Szymona Wydry zyskały nowe brzmienie:)

Owacyjnie została przyjęta Agnieszka Włodarczyk. Zaśpiewała Odkryjemy miłość nieznaną i oklaski nie milkły. Szczerze mówiąc nikt w ciągu tego koncertu nie dostał takich braw.

Po nim ulubieńcy Chajzera, czyli Myslovitz. Z kolei TOP5 należał do Maryli Rodowicz. Jej album Kochać to według Polsatu fuzja psychodelicznych brzmień i hip-hopowych rytmów. Ona zna sposoby na rozruszanie amfiteatru w Sopocie.

Ania Dąbrowska wyśpiewała miłosne historie. To jest prawdziwa kobieta renesansu, śpiewa, pisze i produkuje.

Trzeci w Polsce był Grzegorz Turnau. Jak zwykle wypadł pięknie i lirycznie. Po nim energią tryskało Blog 27.

Finał podzielił się na TOP1A i TOP1B. Jako pierwsi wystąpili soliści Tryptyku Świętokrzyskiego. Po nich Piotr Rubik i jego świta zaprezentowali premierowy kawałek To jest prawda.

Obydwa zespoły zaśpiewały Psalm kochania. Trzeba przyznać, że tego się nikt nie spodziewał. Rubik podkreślał jak trudny jest dla niego ten wieczór. Spotkał się po raz pierwszy ze starymi (nie)przyjaciółmi.

Najlepszym występem koncertu został show solistów Tryptyku Świętokrzyskiego i piosenka Niech mówią, że to nie jest miłość.

W roli prowadzących pojawiali się na zmianę Kasia Cichopek i Krzysztof Ibisz lub Agata Młynarska i Zygmunt Chajzer.