Lindsay Lohan próbowała przekonać przyjaciół (to ona jakichś ma?), by przynieśli jej pigułki na odwyk. Przepraszam, ale czy to nie jest sprzeczne z ideą odwyku?

Podobno gwiazdka nie może spać, więc potrzebuje pigułek nasennych. Co prawda leczy się z uzależnienia od kokainy i środków przeciwbólowych, ale te również pozostają w „grupie wysokiego ryzyka\”. Zarzeka się także, że uda jej się wnieść coś innego do Promises, np. batonika czy telefon komórkowy.

Największym jednak zmartwieniem Lindsay są jej zbliżające się urodziny. Planuje już, jakie znajdą się tam trunki…

Kolejnym złym znakiem, który nie zapowiada poprawy Lohan, jest fakt, że nie stawia się ona na terapii grupowej. Poszła raz, po czym stwierdziła, że już więcej się tam nie zjawi. Zatrudniła za to \”kontrolera trzeźwości\”, który będzie przebywał z nią 24 godziny na dobę.

Podsumujmy koszty: dzień w placówce to 1600 dolarów, dzień z \”kontrolerem trzeźwości\” 2000. Czy nie szkoda tylu pieniędzy na osobę, która z tego nie skorzysta? Nie wspominając już o kosztach urodzin, które raczej nie przyczynią się do zwalczania nałogów…