Muniek Staszczyk chce się zrehabilitować po skandalicznym występie, jaki dał z okazji Dni Pszowa. Muzyk wystąpił wtedy pijany, zamiast śpiewać – bełkotał i przewracał się na scenie (news tutaj).

Wokalista czuje wielką skruchę. W ramach przeprosin postanowił oddać całą gażę z feralnego występu. Ponadto umówił się z władzami miasta na darmowy koncert, który ma być rekompensatą dla rozczarowanych fanów.

W rozmowie z Nowinami Wodzisławskimi Muniek powiedział:

– Wiadomo, że tego się nie wróci. Ale nie chciałbym, żeby fani postawili na mnie krzyżyk. Jak gram od 28 lat, zdarzyło mi się to pierwszy raz. Nigdy nie wartościujemy koncertów na te grane w dużych miastach i małych, zawsze gramy na całego. Nie jestem święty, piłem alkohol. Ale nie jestem typem, który upija się na całego. Zresztą, jak jestem po alkoholu, to staję się wesoły.

Co tu dużo mówić – dałem du….y przez duże D. Proszę fanów o wybaczenie. Dla mnie fani to świętość. Czuję ogromny niesmak, skruchę i wstyd. Za punkt honoru przyjmuję powrót jesienią do Pszowa i zagranie koncertu bez honorarium.

Tamtego dnia widzieli mnie koledzy z zespołu, menadżer. Wypiłem kilka drinków whisky, może któryś był „krzywy”. Nie było problemów z wejściem na scenę. Dopiero na scenie mnie ścięło. Te upadki są dla mnie niewytłumaczalne. Tak jakby przestał pracować błędnik. Nie wiem, może to zmęczenie. Jechałem autem, ostatnio dużo gramy. Z tego co mi koledzy mówili, to po koncercie spałem, wracaliśmy do Warszawy. Po około 100 km, w okolicach Częstochowy, obudziłem się. Normalnie kontaktowałem, chodziłem pewnym krokiem. Nie wymiotowałem, ani nie odchorowałem w inny sposób – wyjaśnił Staszczyk.

\"\"