24 października 2008 roku był najgorszym dniem w życiu Jennifer Hudson. Jej mama oraz brat zostali znalezieni martwi w jej rodzinnym domu w Chicago. Natomiast siedmioletni Julian King (bratanek) został uprowadzony. Po kilku dniach ciało chłopca zostało znalezione w samochodzie blisko domu piosenkarki. Julian został wielokrotnie postrzelony. Przed śmiercią był bity, a na nadgarstkach miał ślady od sznura.

Teraz po dwóch latach od tragedii Jennifer zgodziła się udzielić po raz pierwszy wywiadu kanałowi VH1, w którym opowiedziała o całej tragedii.

– To wszystko było jak zamazany obraz. Surrealistyczne. Wydawało mi się, jakbym nie była w swoim ciele. Jakbym stała obok. Przez dwa tygodnie siedziałam w pokoju, a moi przyjaciele i rodzina co chwilę wchodzili i wychodzili. Modliłam się, kiedy wstawałam i kiedy kładłam się spać. Wydawało mi się, jakbym żyła życiem trzech lub czterech osób.

Gwiazda długo nie mogła pogodzić się z myślą, że najważniejsze osoby w jej życiu nie żyją. Teraz oczkiem w jej głowie jest synek, Davida Daniela Otunga Jr, który przypomina jej bratanka. To właśnie on sprawia, że czuje się najcudowniejszą osobą na świecie.

– Chce, aby mój syn dostał tyle miłości, ile ja dostałam od swojej mamy.

Dołącz do fanów Kozaczka na Facebooku! Wejdź tutaj.

Jennifer z synkiem
\"\"

\"\"