Dziennikarze Fox news obrazili się na Angelinę Jolie po tym, jak aktorka wymusiła na nich podpisanie umowy, zgodnie z którą nie będą mogli zadawać żadnych osobistych pytań w trakcie wywiadów z okazji filmu.

Krzyczą, że to ograniczanie wolności słowa.

Tym bardziej, że napisali bardzo dobrą opinię zarówno na temat filmu, jak i samej Angeliny jako odtwórczyni głównej roli.

Kontrakt, jaki opracował prawnik Jolie, ściśle określał warunki wywiadów.

Nie wolno zadawać pannie Jolie żadnych pytań dotyczących jej życia prywatnego. Jeżeli dziennikarz mimo wszystko tak zrobi, będzie ona miała prawo przerwać wywiad i wyjść.

Tak naprawdę można było pytać tylko o film, nic innego. Nikt oprócz Angeliny nie miał też prawa do nagrań wywiadów.

– Nigdy bym tego nie podpisał! – wybuchnął jeden z dziennikarzy. – Za kogo ona się uważa?!

USA Today i Associated Press wkurzyły się do tego stopnia, że odwołały wywiady.

A teraz dziennikarze mszczą się w swoich przydługich artykułach.

Wypomnieli aktorce, że podczas wizyty w Nambibii stawała w obronie wolności słowa i prasy, utyskując na tamtejszego dyktatora, który nienawidzi reporterów. Ona rozprawiała o medialnym terrorze, a zagranicznych dziennikarzy odprawiono z kwitkiem. Na jej życzenie.

Sam film A Mighty Heart – o ironio – również dotyczy podobnych tematów. Zdaniem dziennikarzy do Mighty Heart jej jednak daleko, za to do Mighty Hipocryte już dużo bliżej.

Bo Angelina chce kontrolować to, co o niej piszą. Sprzedaje swoje zdjęcia zgodnie z własnymi kryteriami. Ma umowę z magazynem People, za którą bierze krociowe sumy. Ponoć idą na cele dobroczynne. Teraz chce dyktować nawet pytania w wywiadach.

– Paparazzi powinni wykonywać swoją pracę – powiedział Jeff Julliard z organizacji Reporterzy bez Granic.