… pewnie z nadzieją, że a nuż! zauważy nas jakiś producent albo ktokolwiek znaczący i zaproponuje sesję albo poważniejszą współpracę?

Bo gdy się nie ma na koncie znanej roli ani chwytliwego przeboju, gdy się nie ma „pleców\” w postaci taty, wujka lub stryjka w show-biznesie, trzeba sobie radzić samemu, wykorzystując wszystkie atuty, jakie dała natura.

Patrice Hollis dobrze o tym wie. Modelka, była Playmate Playboya, po raz kolejny udowadnia, że aby na kogoś zwrócono uwagę, musi się odróżnić – ot, choćby frywolnym fasonem sukienki.

\"\"

\"\"