Rihanna wraca w nowym, wielkim stylu. Daje dowód na to, że się pozbierała, że nie musi już zakładać maski zimnej, wulgarnej diablicy. Zmieniła wizerunek i styl – metamorfozę symbolizuje czerwony kolor, który teraz towarzyszy wokalistce.

RiRi gości na dwóch okładkach świątecznego numeru Marie Claire. W rozmowie wraca do czasu, gdy nie mogła się pozbierać po pobiciu przez byłego chłopaka, Chrisa Browna:

Czułam się tak, jakbym była zupełnie pusta w środku. Jak pusty dzban. Czułam się jak próżne naczynie – tłumaczy. Po policzku spływa wtedy łza.

Potem jednak Rihanna rozjaśnia się. Mówi o dniu, gdy zrozumiała, że jest już ponad tą traumą:

W końcu, pamiętam, jak obudziłam się pewnego dnia i wiedziałam, że to jest już za mną. Jeden dzień. Pamiętam, że to było w nowojorskim Hotelu Trump – obudziłam się i poczułam, że zostawiłam to za sobą – wspomina.

\"\"

\"\"