Janusz Palikot, który z prawowitego posła PO przedzierzgnął się w etatowego krytyka działań rządu, regularnie informuje swych fanów (i antyfanów), co nowego wydarzyło się nie tylko na scenie politycznej, ale i w jego kolorowym życiu.

Wpis na bloga sprzed kilku dni informuje jeszcze o czymś innym – a mianowicie o imprezowym życiu jego syna, Emila, które nie jest, niestety, usłane różami.

Dwa dni temu kilka osób, studentów SGH, postanowiło zorganizować, bardzo teraz popularne, facebook party. Wynajęli lokal, kupili alkohol i zaprosili ludzi z fb na przyjęcie. To się kiedyś nazywało; prywatka składkowa – pisze Palikot. I kontynuuje: – O godzinie 21ej w centrum Warszawy do tego prywatnego mieszkania wjechało kilkudziesięciu funkcjonariuszy, w dziesiątkach wozów policyjnych, z brygadą antyterrorystyczną, psami od narkotyków i prokuraturą. Niczego nie znaleźli, przez wiele godzin przetrzymywali ludzi. Powtarzali czynności, aby coś za wszelką cenę znaleźć. Nie informowali o prawie do adwokata czy o obecności osób trzecich w czasie kontroli. To było coś w rodzaju obławy! Ale obławy na studentów, a nie mafię.

Zdruzgotany poseł konstatuje, że w grupie \”przetrzymywanych\” był także jego syn Emil. On nie rozumie tego państwa, podobnie jego koledzy – martwi się Palikot i kończy wymownym: Ponownie żyjemy w więzieniu.

Czy już się mamy zacząć bać?

\"\"