Agnieszka Krukówna miewała już problemy z używkami i depresją, dlatego kiedy z dnia na dzień, dwa dni przed premierą spektaklu Lament na placu Konstytucji zrezygnowała z roli, pojawiły się plotki, że być może dawne kłopoty wracają.

Krystyna Janda, której Teatr Polonia wystawiał wspomnianą sztukę, była w szoku.

Jedyną aktorką, którą mogę prosić o szybkie zastępstwo, jest moja córka (Maria Seweryn). Półgodzinny, skomplikowany monolog. Na ulicy. W dwa dni! Ale premiera się odbędzie. Aktor nie gra w spektaklu, kiedy umarł albo zwariował. To jedyne przypadki, jakie mam… – napisała na swojej stronie internetowej.
– Nie będę komentować tej sytuacji – mówiła wówczas Agnieszka.

Dzisiaj okazuje się, że widocznie musiał być jakiś istotny powód tamtej decyzji, bo jak donosi Życie na Gorąco, Janda zupełnie inaczej patrzy teraz na całą sprawę.

– Agnieszce dostało się zupełnie niesłusznie – przekonuje. – A ona jest krucha. Doszła do wniosku, że to ponad jej siły. Miała do tego prawo! Bywa bezkompromisowa. I dobrze, że jest taka, bo nie jest nijaka! Zawsze jest sobą. Jeśli komuś się to nie podoba, trudno.

I dodaje, że z jej przyjaciółką jest wszystko w porządku. Zaprzecza, jakoby schowała się w domu przed światem.

– To bzdura! – powiedziała Życiu…. – Świadomie oddała się teatrowi. Cały czas gra! (…) I będzie grała!