Dziś z dumą mówi o swoim synku Flynnie urodzonym kilka miesięcy temu.

Sam jednak był nie mniej rozkosznym bobasem.

Orlando Bloom w programie Ellen DeGeneres miał okazję pooglądać kilka fotografii ze swojego dzieciństwa. Wszystko dlatego, że niemal cały czas z przejęciem mówił o synku, żonie, Mirandzie Kerr i porodzie.

– Poród trwał 27 godzin – opowiadał. – Byłem tam cały czas. Sikałem do butelki. Mówię: „Kochanie, muszę do łazienki\”, a ona: \”Niech ktoś da mu butelkę!\”. Przepraszam, to za dużo informacji, zwłaszcza w telewizji.

Miranda podczas porodu nie zdecydowała się na znieczulenie, bardzo popularne na Zachodzie.

– Była moją lwicą – przyznał Orlando. – Jest bardzo silna.

Chłopczyk jego zdaniem \”ma coś z niego\”, bo odziedziczył brązowe oczy. Czy Flynn jest podobny do Orlando w wieku niemowlęcym? Całkiem możliwe.

Aktor zdradził też, w czym tkwi szybki powrót do formy Mirandy:

– Dużo karmi piersią.

Ot i cały sekret!