Jakiś czas temu pokazaliśmy Wam wywiad, w którym Scarlett Johansson nieco skrępowana opowiadała o swoich nagich fotkach wykradzionych podobno z jej telefonu komórkowego.

Zdjęcia przedstawiały aktorkę w pełnych erotyzmu ujęciach – na jednym z nich Scarlett leżała topless na łóżku, drugie pokazywało lustrzane odbicie pleców i pupy Johansson.

Gwiazda wraca do tematu w najnowszym numerze Vanity Fair, którego jest bohaterką.

To były stare zdjęcia, miały ze trzy lata – wspomina. – Wysłałam je mojemu mężowi. Nie widzę w tym nic złego.

To nie była żadna sesja porno – mówi dalej aktorka. – Chociaż i w tym nie widzę nic złego – uściśla.

Jej sesja dla VF autorstwa Mario Sorrenti jest przepełniona erotyzmem, ale nie przekracza żadnych granic.

Scarlett kusi, ale nie posuwa się do żadnych wulgarnych gestów czy wyuzdanych póz.

Zobaczcie fotki z backstage’u sesji. Podoba się Wam Scarlett w takich pałacowych stylizacjach?