Krzyszfot Tyniec w wywiadzie dla Wysokich Obcasów. Taki powściągliwy facet, którego uwielbia publiczność i nie tylko. Na ile Taniec z gwiazdami mu w tym pomógł?

– Ku mojemu zaskoczeniu dostałem po tym trzy propozycje zagrania w filmie. Jeden ma być zrealizowany za rok, to angielska komedia romantyczna. Mam zagrać showmana, człowieka tańczącego i bardzo rozrywkowego – wyznaje. – [Producent] docenił nasz profesjonalizm taneczny, a z drugiej strony moją w tym – jak to ujął – naturalność.

Aktor twierdzi, że to drugie mimo wszystko pomaga bardziej, niż cała otoczka medialności, jaką spowijają się inni.

– Jak jestem smutny, to nie będę się uśmiechał, bo taki cyrkowy uśmiech jest nieprawdziwy.

Śmieje się, że poprzez udział w programie „spełnił misję terapeutyczną dla swojego pokolenia\”. Że pokazał rówieśnikom, że w dojrzałym wieku można też coś osiągnąć, że kariera może nabrać rozpędu. I chociaż mówi lekko żartując, to sprawa jest całkiem poważna.

Tyniec: Timon to moja lubiona postać dubbigowa. Zaczynałem jako polska Myszka Miki, byłem Goofym i Dżinem w \”Lampie Aladyna\”. Czasami mnie proszą do dubbingu, jak jest coś trudnego. Robią casting, a w końcu mówią: \”Dzwońcie po Tyńca. Dubbingu trzeba się nauczyć. Patrzy pan jednocześnie na ekran, słucha głosu i synchronizuje wszystkie elementy w ułamku sekundy. (…) Potrzebna jest ogromna podzielność uwagi.