W wywiadzie dla Gali Scarlett Johansson zdradziła, że w jakimś stopniu jest Polką.

– Wywodzimy się z polskich i chyba także rosyjskich Żydów. Ale przyznam, że nie znam zbyt dobrze drzewa genealogicznego mojej rodziny. Moi przodkowie musieli emigrować z Polski w czasie II wojny światowej. I, jak zawsze w takich sytuacjach, była to dramatyczna decyzja. Ale zarówno ja, jak i mama wychowałyśmy się już w Stanach Zjednoczonych, jesteśmy związane z tą kulturą. Chociaż pamiętam z dzieciństwa, że mama wspominała czasem o naszych polskich krewnych. Jestem bardzo dumna ze swojego pochodzenia. Nie tylko polskiego. Po ojcu jestem przecież Dunką.

Niedługo ma nawet zamiar odwiedzić nasz kraj.

– Wiem tylko, że teraz jest tam dość zimno. Skorzystam z pierwszej nadarzającej się okazji. Najchętniej przyjechałabym w Boże Narodzenie. Słyszałam, że wtedy w Polsce jest najpiękniej.

Niewątpliwie cechą charakterystyczną Scarlett jest jej głos.

– Kiedyś nawet trochę się tego wstydziłam, ale teraz wiem, że to mój wielki atut. Lubię go. Niektórzy twierdzą nawet, że dzięki niemu jestem aktorką charakterystyczną.

W filmach oglądamy namiętne sceny i czasem rozmyślamy, jakby było znaleźć się wtedy w ciele gwiazd. Okazuje się, że nie wygląda to tak różowo.

– Nawet najbardziej romantyczne sceny w filmie powstają w zdecydowanie mało romantycznych okolicznościach. Co więcej, sceny intymne odgrywa się najtrudniej. Wymagają największego skupienia i zdyscyplinowania. Trzeba opanować wstyd i zdenerwowanie. Nie jest łatwo zagrać przekonująco namiętność na oczach wieloosobowej ekipy. Starasz się wczuć w rolę, zastanawiasz się, jak ona miałaby wyglądać, a sześćdziesięciu elektryków gapi się na ciebie, pogryzając kanapki. To mało komfortowa sytuacja.

Było też o namiętności:

– Powiedziałam, że ludzie w ogóle mają problem z monogamią. Ludzie z natury są zaprogramowani na prokreację. To atawizm. Z drugiej strony cywilizacja, kultura nakładają na nas pewne ograniczenia. Rezygnujemy z przyjemności w imię lojalności, wierności, uczciwości. Tego, co dla nas ważne. Mam wrażenie, że natura jest w ciągłym konflikcie z kulturą. Nie powinnam się mądrzyć. To jest sprawa dla psychiatrów i teoretyków ewolucji.