Britney Spears. Zamknijcie teraz oczy i wyobraźcie sobie ją. Ubranie w nieładzie, z wielką, tłustą plamą powstałą po wcinaniu gigantycznego hamburgera. Włosy, postrach estetów, żyją własnym, doczepianym życiem. W ustach guma do żucia. Idzie robiąc balony i wymachując niegustowną torebką. Podbiega mała dziewczynka prosząc o autograf. Obok niej mama.

– Przepraszam… – zaczyna trochę nieśmiało rodzicielka zwracając się do piosenkarki. – Mam nadzieję, że jakoś się pozbierasz, że wyjaśnisz wszystko ze swoją mamą i zajmiesz się dziećmi. Rodzina jest najważniejszą rzeczą na świecie.

Britney słucha otępiała. Mlaska żując i robi kilka różowych balonów, które głośno pękają.

– Nie masz absolutnie ŻADNYCH manier! – ciągnie kobieta. – Masz paskudne nałogi, jesteś okropnym przykładem dla młodych dziewczyn, nie wspominając o fanach… jeżeli w ogóle jakichś masz.

Spears nie wytrzymuje. Wypluwa (!!!) gumę na chodnik i krzyczy:

– Pani, pilnuj k***a własnych interesów!