Kiedy w poniedziałek pojawiły się pierwsze informacje na temat wypadku Alana Andersza, różne źródła podawały różne wersje zdarzeń. Ostatecznie stanęło na wersji mówiącej o tym, iż w piątkową noc nieprzytomny aktor trafił do szpitala po tym, jak w trakcie sprzeczki (miało pójść o piłkę nożną) spadł ze schodów i uderzył się w głowę. W wyniku urazu Andersz doznał wylewu krwi do mózgu, przeszedł skomplikowaną operację. Dopiero wczoraj wybudzono go ze śpiączki farmakologicznej.

Tymczasem Fakt podaje, że w oparciu o monitoring zainstalowany w klubie Matrix, policja doszła do wniosku, że Andersz nie spadł ze schodów w wyniku szarpaniny. Prawdopodobnie chłopak po prostu… poślizgnął się na schodach.

Pech chciał, że Andersz uderzył głową o kamienną donicę, co skończyło się ciężkimi perturbacjami.

Fakt pisze także, że Alan tuż po przebudzeniu rozmawiał z mamą:

Mamo, nie czuję się zajebiście – powiedział.

Dobrze, że odzyskał przytomność, że mówi i jest na dobrej drodze. Życzymy mu zdrowia. Liczymy, że niedługo zobaczymy go w programie Polsatu.

Czytajcie więcej: Rogalska i Zielińska mają tajny plan!

\"Alan