Wiadomo już, do czego zmierza Rihanna – gdy wszyscy dziwią się, że po pobiciu przez Chrisa Browna (miało to miejsce w 2009 roku) jeszcze chce z nim utrzymywać kontakty, ta na dodatek mówi w Elle, że ten akt przemocy był dla niej… wyzwoleniem.

– Szanuję to, co ludzie mówią. Z tym, że każdy myśli co innego – przekonuje mówiąc o sobie i Brownie, i krytyce wymierzonej w ich pojednanie. – Trudno mi to zaakceptować, ale rozumiem. Ludzie tracą czas na blogi i inne rzeczy, ale w porządku, nie nienawidzę ich za to.

Nikogo jednak nie zamierza przepraszać.

– Jutro wciąż będę tą samą osobą. I tak zrobię, co zechcę.

– [Pobicie] dało mi siły. Pomyślałam sobie: \”A niech tam, pe*rzyć to! I tak wiedzą więcej, niż bym sobie życzyła\”. To zawstydzające, ale i otwierające. To było moje oswobodzenie. Chciałam, by ludzie wiedzieli, kim jestem, że cokolwiek by się działo, złego czy dobrego, po prostu chcę, by znali prawdę.

Sporo osób odebrało to jako próbę usprawiedliwienia siebie i… Chrisa Browna. Bo przecież od dawna plotkuje się, że para po cichu romansuje sobie w najlepsze.

\"Rihanna