W wywiadzie udzielonym przez Tomasza Majewskiego Magazynowi Gazety Wyborczej mistrz olimpijski przyznał się do tego, że ściąga za darmo muzykę z internetu:

Na pytanie czy słucha muzyki, Majewski odparł:

Tak dość dużo. Ale na nią nie wydaję, bo kradnę z internetu. Kupuję płyty tylko tych artystów, których szanuję, maksymalnie wychodzi dziesięć w roku.

Te słowa oburzyły Pawła Wojciechowskiego, dziennikarza muzycznego i wydawcę płyt. W 1990 roku Wojciechowski założył wytwórnię MJM Music. Jego wydawnictwo wypuszcza na rynek płyty debiutantów oraz gwiazd – między innymi Katie Melua, Sarah Blasko, Power Of Trinity czy Izabeli Kopeć.

Wojciechowski nie kryje oburzenia tym, że Majewski otwarcie przyznaje się do kradzieży muzyki:

Tak! Nasz mistrz bez zażenowania mówi „kradnę”. Czyli przyznaje, że jest złodziejem. Ale nie takim sobie zwykłym. Bo on okrada tylko tych artystów i ludzi z nimi pracujących, których nie szanuje. Na marginesie to szkoda, że dziennikarz nie zapytał, co taki artysta musi zagrać czy zaśpiewać, aby być przez „Mistrza-Złodzieja” szanowanym i opłaconym. A to wszystko w kontekście wcześniejszych wypowiedzi – „Zarabiam naprawdę dobre pieniądze” oraz „W życiu nie sięgnąłbym po doping. Bo nie warto. Bo łamie moją główna zasadę – fair play”. Zdaje się, że mistrz nie bardzo rozumie określenie „fair play”, a nawet, jeśli, to nikt mu do tej pory nie uświadomił, że nie ogranicza się ono tylko do sportu.

Pomyślałem też sobie, że dobrze, iż nie interesuje mnie sport, bo w przeciwnym wypadku stosując rozumowanie i postępowanie naszego mistrza płaciłbym za bilety na te zawody, w których biorą udział sportowcy, których szanuję, a jeśli zdarzaliby się tacy jak np. kulomiot Tomasz Majewski to wtedy trzeba by chyba przez stadionowy płot – napisał wydawca (cytujemy za onet.muzyka).

Tomasz Majewski jest znany z tego, że o różnych rzeczach mówi prosto z mostu („Ogólnie wszyscy są pijani i dobrze się bawią” – mówił Majewski o Igrzyskach Olimpijskich). Czy nie mówi za dużo? Jak uważacie?