Z okładki styczniowego Esquire spogląda na czytelników Sean Penn. Wewnątrz magazynu znajduje się obszerny wywiad z aktorem, który promuje swój najnowszy film – Pogromcy mafii.

Z wywiadu wyłania się obraz człowieka, który przez całe swoje życie był wojownikiem. Walczył o to, aby kino nie zagubiło się w pustej komercji. Wciąż walczy o ocalenie Haiti i o swoje przekonania.

W młodości zakochałem się w filmach. I kiedy zaangażowałem się w kinematografię, pełen wiedzy na temat robienia kina przez pokolenie, które mnie zainspirowało, okazało się, że kręcenie filmów w ten sposób nie jest już opłacalne. Trauma. Będąc zakochanym w idei, wpadłem w biznes. Teraz nie robi się filmów, tylko je reprezentuje – stwierdził Sean w wywiadzie.

Nie zabrakło też kilku gorzkich słów, odnoszących się do życia uczuciowego aktora.

Nie widzę nic wstydliwego w stwierdzeniu, że wszyscy chcą być przez kogoś kochani. Jednak gdy patrzę wstecz na moje życie uczuciowe, nie czuję, żebym kiedykolwiek był szczerze kochany – powiedział gwiazdor.

Jedno jest pewne. Penn trzyma się idei robienia filmów w stylu, jaki przejął od swoich mistrzów, np. Roberta de Niro, którego oglądał, kiedy był nastolatkiem. I za to kochają go rzesze fanów na całym świecie.

Sean  Penn: nigdy nie czułem, abym był kochany