Amerykańskie media donoszą, że Beyonce Knowles podczas koncertu w San Diego uraczyła organizatorów iście królewskimi wymaganiami.

Po pierwsze, „zwykli\” pracownicy, tacy jak panowie-panie-przynieś-odnieś nie mogli na nią patrzeć. Nie mogli nawet do niej mówić, ani nawet zbliżać się do wielmożnej Bee.

Po drugie, pokój musiał być wyściełany białym materiałem.

– To było niedorzeczne – wspomina jeden z członków ekipy. – Poczułem się jak śmieć. Wszyscy pracownicy dostali polecenie, że jeżeli słyszą, że Beyonce się zbliża, mają znaleźć jakieś pomieszczenie i natychmiast się w nim schować. Tak, aby zejść jej z oczu. Jak żyję nie widziałem czegoś takiego.

Podczas gdy świta piosenkarki zajadała się homarami, innym musiały wystarczyć bardzo przyziemne przekąski.

– Im dawali owoce morza, a my dostaliśmy kanapkę Subway, jabłko i butelkę wody. To był nasz obiad! – narzeka dalej informator. – [Beyonce] przywiozła ze sobą dwa psy. Każdy z nich jadł lepiej od nas. A kiedy zrobiły kupę, my musieliśmy to wszystko sprzątać.