Edyta Górniak uważana jest za najpiękniej śpiewającą polską gwiazdę. W wywiadzie dla Gali opowiedziała, jaką przeszła metamorfozę, co zmienił w jej życiu syn i jaka będzie najnowsza płyta.

– Źródeł mojego spokoju jest wiele: mąż, dom, poczucie stabilizacji… – mówi.

Ale nie zawsze było tak pięknie, o czym mogliśmy swojego czasu czytać. Piosenkarkę zmienił syn – teraz stara się używać życia i łapać każdą jego chwilę.

– Bez wątpienia Allan jest na szczycie mojej piramidy szczęścia. Dzięki niemu przestałam bać się ludzi. Bardzo długo nie mogłam w sobie tego zwalczyć. Byłam nieufna. Wpadałam w panikę w miejscach, gdzie było dużo ludzi, hałas i krzyki. Nie czułam się dobrze w restauracjach, klubach, na bankietach. Allan przypomniał mi, że świat może być naprawdę piękny. Bo często pod presją codziennych wyrobów zapominamy o tym, co najważniejsze.

Górniak nie ukrywa, że ma wiele wątpliwości co do wychowania syna. Nie chce niczego przeoczyć, pragnie, by Allan czuł, komu może zaufać, a komu nie. Boi się pokazać mu okropności tego świata, ale z drugiej strony chce, żeby był twardy, gdy przyjdzie mu z nimi walczyć.

[Czytaj dalej…]

Nie przypomina już tej dziewczyny, którą była, rozpoczynając karierę.

Myślę o tamtej Edycie i widzę samotną, zagubioną osobę. Gdybym teraz mogła się z nią spotkać, przytuliłabym ją, pogłaskałabym po głowie i powiedziała, że jest dzielną dziewczynką. Choć na pewno nie chciałabym być nią. Ale też kiedy patrzę na tamtą osobę, trochę ją podziwiam. Ona mimo swego nadmiernego otwarcia, ufności i strachu o wszystko dookoła miała prawdziwą pasję. I to być może uchroniło ją przed katastrofą.

Pamięta też te przykre słowa z przeszłości, które ją zmieniły. Zaczęło się od krytycznego przyjęcia jej występu na mundialu 2002, potem była natarczywość fotografów, gdy artystka rodziła swojego syna. Wtedy zamieściła na swojej stronie list, w którym nazwała dziennikarzy hienami i nie przebierała w słowach. Dziś mówi, że napisała go „inna osoba”, której już nie ma.

[Czytaj dalej…]

– Indianie mówią, że słowo jest jak zatruta strzała. Tych zatrutych strzał przyjęłam bardzo dużo. Przez pewien czas moja świadomość była kompletnie struta. Nie mogłam się rozpoznać, odnaleźć. Moim najbliższym ciężko było patrzeć na to, co sie ze mną dzieje.

– Żyłam szalonym życiem. Jedni byli ze mną w tym pędzącym pociągu. Inni starali się pod niego podczepić, a jeszcze inni stali na peronie i oklaskiwali. Pociąg w końcu się zatrzymał. Ludzie poczuli, że mogą mnie dopaść. W ich mniemaniu stałam się taką zepsutą lokomotywą, którą trzeba odesłać do naprawy.

– Wielu było przekonanych, że jestem ich własnością. Że jeśli odwiedzam ich co kilka dni w telewizji, mają do mnie specjalne prawa. Mogą mnie bezkarnie atakować. Gdy teraz o tym myślę, mam wrażenie, że nie tylko ja w tym wszystkim się pogubiłam.

[Czytaj dalej…]

Jak jest teraz? Artystka odkryła w sobie cygańską krew i wydaje nową płytę E.K.G.

Mam już dość naginania się do masowych gustów. Nie znoszę w muzyce monotonii i letniej temperatury. Na pewno nie będzie to płyta dla wszystkich, z gatunku tych, które się kocha od razu i chce się z nimi żyć, w domu, w samochodzie.

Lubię jeść rękami, chodzić boso, siedzieć na trawie, biesiadować… Olśniło mnie. To wszystko cygańska krew i cygańskie serce. Przez wiele lat o tym nie myślałam, Kojarzyło mi się to głównie z tatą, z którym przez większość życia nie miałam kontaktu. Dorosłam. Przestałam analizować. Przyjęłam to. I gdy wreszcie spotkałam się z rodziną taty na pogrzebie, zobaczyłam siebie w tych ludziach.

Foto z Gali 1
Foto z Gali 2
Foto z Gali 3
Foto z Gali 4