Krajową Radę Radiofonii i Telewizji nałożyła na stację TVN karę w wysokości ćwierć miliona złotych. Powodem były gorszące treści emitowane we wczesnych porach w programie Ewy Drzyzgi Rozmowy w toku (przeczytasz o tym tutaj).

Ewa Drzyzga nie zamierza jednak spokornieć. Jak wyjaśniła w wywiadzie dla Press, tytuły odcinków, o które rozbija się sprawa, to tylko hasło wywoławcze, przyczynek do wywołania dyskusji, zaś cały program ma charakter edukacyjny.

– Tytuł odcinka jest tylko hasłem wywoławczym. Program nie ogranicza się jednak do opisu bulwersującego zachowania. Zarówno ja jak i eksperci nie zostawiamy wypowiedzi naszych gości bez komentarza. Reagujemy, gdy jakieś zachowanie jest destrukcyjne lub krzywdzące dla innych. Wspólnie zastanawiamy się jak wyjść z takich sytuacji. W programie „Na randkach spotykam samych zboczeńców”  ekspert  tłumaczył dziewczynom dlaczego chłopcy na randkach bywają nachalni i jak ważne jest, by umiały stawiać granice. Oczekiwałabym, żeby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie oceniała programu na podstawie zdań wyrwanych z kontekstu – uważa Drzyzga.

Autorka wyjaśnia również dlaczego jej program najeżony jest wulgaryzmami.

Takim językiem mówi dziś młodzież. Nie mogę w czasie rozmowy strofować gości za używanie wulgarnych słów, bo niczego mi nie opowiedzą. Zaznaczam jednak miną, że takiego języka nie aprobuję. Słowa wulgarne są w programie wypikane – powiedziała Drzyzga i na koniec rozmowy dodała:

– Nie będę łagodzić języka moich gości, bo program straciłby wiarygodność. To jeden z nielicznych programów, gdzie ludzie mogą otwarcie powiedzieć o swoich problemach.

Czy zgodzicie się ze stwierdzeniem, że Rozmowy w toku to program z walorami edukacyjnymi?

Ewa Drzyzga:  Zaznaczam miną, że takiego języka nie aprobuję