Jamie Oliver jest brytyjskim kucharzem celebrytą, który wsławił się promowaniem zdrowej, organicznej żywności.

Tymczasem okazuje się, że jedzenie w jego restauracjach wcale nie musi wyjść na zdrowie.

Jak napisał brytyjski dziennik The Sun, przekonała się o tym Kristy Richardson, która za zjedzenie makaronu w jednym z jego lokali zapłaciła znacznie więcej niż wskazywałby na to cennik w menu. Może to ją kosztować nawet życie.

39-latka od dłuższego czasu oczekiwała na przeszczep serca i płuca. Wymagało to od niej odpowiednich przygotowań. W tym czasie musiała m.in. stosować dietę bezglutenową.

Będąc w restauracji, kilkakrotnie dopytywała, czy serwowane tagliatelle nie zawiera glutenu. Zapewniono ją, że nie i podano zwykły makaron z pszenicy.

Posiłek wywołał u niej reakcję alergiczną, przez co musiała odstawić leki przygotowujące organizm do przeszczepu. Przez to wypadła z kolejki oczekujących na organy.

Teraz, jeżeli w ciągu pół roku lekarze nie znajdą się dla niej nowego serca i płuca, kobieta prawdopodobnie umrze.

Wszystko z powodu niefrasobliwości zatrudnionego u Olivera personelu.

Firma Jamiego Olivera nie zamierza uchylać się od odpowiedzialności. Zadeklarowano już wypłatę odszkodowania. Podobno bardzo wysokiego.

&nbsp
Zjadła u Jamiego Olivera. Teraz walczy o życie