Na swoim blogu Michał Wiśniewski przyznał się do kolejnego swojego grzechu. Tym razem opowiedział jak to pijany wiózł Mandarynę do szpitala (pisownia oryginalna):

Pamiętam jak rodziła się Fabienne. Dziś Marta wspomina to choć z przekąsem to chyba jednak z wielkim sentymentem. 3 tygodnie do terminu porodu. My siedzimy w klubie pilota SimNetAir i przekazujemy sobie „codzienności\”. schodzi Marta i oznajmia, że jej wody odeszły. powiedziałem wtedy – \”kochanie, jeszcze 3 tygodnie\” ! – wtedy na ryk wściekłej żony zerwałem się i w dramatyczny sposób dowiozłem ją do szpitala …

czy było to mądre ? nie … ale dowiozłem i od tej pory nikt w życiu nie spotka nagrzanego mw za kółkiem. ale wtedy chodziło o narodziny mojej ukochanej córki … to nie tłumaczenie, raczej wyjaśnienie … miało się …

Ten wątek pozostawimy bez komentarza.