Hanna Smoktunowicz, jak już wspominaliśmy, udzieliła magazynowi Gala pierwszego wywiadu po odejściu z Polsatu. Wybraliśmy dla Was te ciekawsze fragmenty.

Dlaczego odeszła?

Po pierwsze, nie mogłam inaczej postąpić ze względu na Tomka – lojalność wobec człowieka, z którym dzieli się życie, jest wartością fundamentalną. I nie podlega rozważaniom czy dyskusjom. Ale tej decyzji towarzyszyło też przekonanie, że jeśli dziś, w wyniku nacisków politycznych, w „Wydarzeniach\” nie ma już miejsca dla Tomasza Lisa, to z pewnością nie ma też w nich miejsca dla Hanny Smoktunowicz. Jestem wdzięczna prezesowi Solorzowi, że przez kilkanaście długich miesięcy nadstawiał za nas, za \”Wydarzenia\”, kark.

Czy żałuje?

(…) nie zmieniłam zdania ani nie żałuję. Czuję się dobrze, bo co rano spokojnie patrzę w swoją twarz w lustrze, natomiast czuję się bardzo źle, myśląc o tym, w jakim punkcie znalazła się Polska. Jestem bezbrzeżnie zdumiona tym, że w demokratycznym kraju decyzje o obsadzie redakcji podejmuje nie zarząd stacji, a rząd. Jestem zasmucona, kiedy słyszę premiera, który mówi, że jeśli opozycja wygra wybory, to będziemy mieli powtórkę z 13 grudnia. Jestem przerażona, gdy Jarosław Kaczyński oznajmia, iż nie rozumie decyzji niezawisłego sądu o wypuszczeniu na wolność doktora G., i zaraz potem dodaje, że prawo nie powinno przeszkadzać w działaniu. Jestem zawstydzona, gdy o człowieku, który głosi, że Oświęcim nie był obozem zagłady, a obozem pracy, w którym Żydzi dostawali trzy gorące posiłki dziennie, premier mówi, że to \”wybitny historyk\” i wciąga go na listę wyborczą PiS. Jeśli takie są standardy Czwartej RP, to ja poproszę o Piątą.

Czy ma żal do prezesa Solorza?

Nie można mieć pretensji o to, że ktoś, kto ma kałasznikowa przystawionego do skroni, w końcu jednak prosi o życie.

Jak zareagowały rodziny obojga dziennikarzy?

Skłamałabym, mówiąc, że się o nas nie martwią. Wiem, że tak jest, choć jedni i drudzy bardzo starają się to ukryć. Kiedy pracę traci jeden z małżonków, już jest źle, my poszliśmy na bezrobocie w tandemie. Mamy na utrzymaniu czwórkę dzieci, przy czym moje córki nie dostają alimentów. Myślę, że w tych dniach gorzej sypiają, ale wiem, że mamy ich wsparcie. Rozmawiałam z rodzicami Tomka, Tomasz rozmawiał z moimi. Poza całym kontekstem politycznym rozumieją też kontekst osobisty. Wiedzą, że musieliśmy odejść razem. Jedni i drudzy znają wartość pojęcia \”lojalność\”. Życzyłabym sobie i wszystkim takiego małżeństwa, jakie mają moi rodzice, a także Stefan i Wanda, rodzice Tomka. Sto procent miłości i zrozumienia.

A jacy są przyszli teściowie?

Są fantastycznymi ludźmi, wiem, że mogę na nich polegać tak jak na własnych rodzicach. Ta sama grupa krwi. Poznawać przyszłych teściów w moim wieku… to może być dość krępujące. Tu nie było nawet chwili kłopotliwego milczenia, żadnych półsłówek, skrępowania. Mam szczęście – nie dość, że jestem z fantastycznym mężczyzną, w pakiecie dostałam superprzyjaciół. To jak szóstka w totolotka.

Jaka będzie Hanna Smoktunowicz za 10 lat?

To, co się zdarzyło, jest bolesne, ale nie tragizujmy. Ludzie mają większe problemy. Człowiek chciałby mieć wszystko zaplanowane, rozłożone na takty i akordy, a tu okazuje się, że to nie on pociąga za sznurki. Dwa lata temu zachorował mój ojciec. Myśl \”rak – nie wyrok\” nie pojawia się z automatu. Pierwsze wrażenie jest paskudne. Paraliżujące. Ale zaraz potem zaczyna się walka. Tę batalię stoczyliśmy we troje. Wygraliśmy. Ale minuty i godziny, przechodzące w dni, a potem miesiące spędzone na szpitalnym korytarzu pokazały mi świat i życie we właściwych proporcjach. Nie jestem adwokatem beztroski, mówię tylko, że lepiej skoncentrować się na chwili, na dniu. Bez opracowywania planów pięcioletnich.

Więcej znajdziecie w najnowszym wydaniu magazynu Gala.