– Z nikim się nie ścigam – mówi Piotr Rubik pytany o to, czy nie denerwuje się przed komponowaniem muzyki na 750-lecie Krakowa.

I dodaje, że nie ma zamiaru zgarniać niczego Krakowianom.

– Nie ja zabiegałem na siłę o to zamówienie. Wprost przeciwnie, to władze miasta i biuro festiwalowe chciały, żebyśmy wraz ze Zbyszkiem Książkiem stworzyli utwór „Zakochani w Krakowie\”. Gdybym wiedział, że będzie taka afera, poważnie bym się zastanowił, czy warto.

Jest jeszcze kwestia fenomenalnie dużych pieniędzy, jakie ponoć dostanie artysta za oratorium. Rubik mówi nieco wymijająco, jednak wystarczająco wiele, by móc swoje wywnioskować:

– Skoro za standardowy występ z playbacku podczas dużej imprezy ktoś dostaje 60 tysięcy, to za siedem miesięcy pracy 100 tysięcy chyba nie jest za dużo?

Nic jednak nie jest warte stresu i nieprzyjemności, jakie towarzyszą tej medialnej aferze. I pan Piotr doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Twierdzi, że dla świętego spokoju gotów nawet zrezygnować z zamówienia.

– Skoro ma to spowodować kolejną falę nienawiści, to po co? Naprawdę mam co robić – ucina.