Dziennikarz Gali określa ją jako „pewną siebie\”. Kiedy przyszła na wywiad do hotelowej kawiarni, ponoć wszyscy się za nią oglądali.

W życiu prywatnym szuka \”ciepła i utulenia\”, marzy zaś o tym, by zatańczyć z Johnem Travoltą i Patrickiem Swayze.

Pytana o wyjazd do Stanów opowiada z entuzjazmem, że zdyscyplinuje Amerykanów, ale do Polski zamierza wrócić. Czeka ją tutaj kariera tancerki i businesswoman w jednej osobie – właśnie pracuje nas swoim własnym studio tańca. I nie zazdrości Edycie Herbuś roli w serialu.

– Tak prosto z parkietu przed kamerę? (…) Nie kupuję tego. Trzeba oddać się czemuś, żeby być dobrym. W dzieciństwie mówiłam, że będę aktorką i piosenkarką. W college’u w Londynie miałam lekcje aktorstwa. To pokazywanie emocji, otwartość do ludzi na scenie jest podobna jak w tańcu. Dlatego tak mnie urzeka scena. I publiczność – mówi w wywiadzie dla Gali.

Na tle swojego piskliwego głosu nabawiła się sporo kompleksów. Bardzo wzięła sobie do serca opinie widzów na ten temat.

– Boże, jak ja się tym przejęłam. Ktoś nazwał mnie piszczałką. Zablokowałam się. W programie telewizyjnym głos uwiązł mi w gardle, modliłam się, żeby kamera pokazała kogoś innego, tak bardzo wstydziłam się swojego głosu. Zaczęłam profesjonalne ćwiczenia z dykcji. Sporo nauczył mnie pewien aktor. Jechałam pociągiem do Gdańska i w przedziale z korkiem od wina między zębami powtarzałam ćwiczenia. Facet z przedziału długo mi się przyglądał, a potem pokazał, co jeszcze powinnam robić, żeby pozbyć się tej amerykańskiej maniery nadmiernego rozszerzania ust.

Jeżeli pani Aneta będzie taka posłuszna wobec krytyki, może przestanie również nadużywać solarium? Efekt bardzo pożądany.