Chociaż liniom bielizny i komórkowych gadżetów się nie udało, Doda zamierza nadal inwestować. W końcu ma na to pieniądze.

– Analizuję rynek i wiem, co jest opłacalne. To dzięki smykałce do interesów w wieku 23 lat osiągnęłam tak wiele.

Jak ta smykałka się rozwijała?

– Potrafię podzielić: tyle i tyle na inwestycje, a tyle na szaleństwa – mówi Doda magazynowi Świat i Ludzie. – Jestem mieszanką swoich rodziców. Tata nigdy nie przykładał do pieniędzy wagi. Typowy sportowiec – artysta. Mama natomiast wie, co znaczy odkładać grosz do grosza.

– Dla mnie pieniądze nigdy nie były celem w życiu. Nieraz cierpiałam na ich brak. Kidy jako nastolatka miałam do wyboru: kupić sobie bluzkę czy zjeść kolację, wybierałam to drugie. Wypicie drinka na imprezie było wtedy dla mnie szczytem marzeń, bo stać mnie było tylko na piwo za 5 zł. I też było fajnie.

Teraz menedżerem Dody jest jej brat, Rafał Rabczewski. Piosenkarka ma jednak bardziej dalekosiężne plany.

– Rafał jest systematyczny i skrupulatny. W ciągu sześciu miesięcy zrobił tyle, na co inni potrzebują 10 lat… Początkowo był w szoku, że musi odbierać tyle telefonów. Jest dla mnie bardzo ważną osobą. Wkrótce założymy dużą firmę menedżerską na światowym poziomie.

Co z tego wyniknie? Zobaczymy.