Sportowcy mają różne przyzwyczajenia. Jedni muszą zagrać z określonym elementem biżuterii, inni się modlą, jeszcze inni mają przeróżne rytuały, które gwarantują im spokój ducha.

A co robi Łukasz Piszczek przed meczem? Obrońca reprezentacji Polski i Borussii Dortmund w wywiadzie dla polskiego Playboya wyznał, że do gry przygotowuje się słuchając muzyki.

– Staram się nie mieć (żadnych przesądów), ale zawsze jak jadę na mecz staram się słuchać muzyki Armina Van Buurena. Kiedyś zmieniłem to na jakiś polski hip-hop i potem za bardzo nam nie szło. Wróciłem więc do Van Buurena i znów zaczęliśmy wygrywać. Mam więcej jego płyt, ale przed meczem zawsze słucham jednej, która dobrze mnie nastraja. Można powiedzieć, że to już stały rytuał
– powiedział.

To dobra teoria: polscy raperzy winni kiepskiemu performance’owi. Zapewne podczas Euro 2012 Piszczek wraz z całą kardą słuchali hip-hopu. To teraz na kogo można zrzucić winę za porażki? Tede, Peja czy Borixon?

Cała rozmowa w listopadowym PLAYBOYU w wywiadzie Marka Krześniaka – od 31.10.2013 w kioskach.

Więcej z najnowszego numeru znajdziecie na Facebookowym fanpage’u Playboya.

Piszczek: Gdy słuchałem polskiego hip-hopu źle nam szło

Piszczek: Gdy słuchałem polskiego hip-hopu źle nam szło