Może i pokazała ciążowy brzuch na okładce, ale dziś Anna Mucha o prywatność swoją i swojego nienarodzonego dziecka zamierza walczyć niczym lwica.
Właśnie napisała na blogu, że rozważa wytoczenie procesu Super Expressowi, który w jednym z artykułów opisał szpital, w jakim ma rodzić Mucha i zasugerował, że na miejscu będzie możliwość konsultacji chirurgicznej w zakresie plastyki pochwy…
Mucha się zdenerwowała:
Drodzy Państwo. Dziękuje za tak dogłębną troskę o moje zdrowie i urodę. Jestem szczerze wzruszona przede wszystkim dbałością „dziennikarzy” o regularne dostarczanie „szczególnie istotnych newsów” dotyczących mojej ciąży, stanu rodzinnego, stanu mojego konta czy samopoczucia – napisała celebrytka.
I pogroziła:
Jestem tak mocno, mocno wzruszona, że mogę się postarać, by redakcja „Super Expressu”, która tego newsa – nomen omen – spłodziła otrzymała zniżkę na badania głowy i/lub z zakresu psychiatrii. Alternatywnie mogę też zaproponować konsultację u proktologa. Bo to jednak newsy z dupy są.
I przypomniała:
A już tak na serio, chciałabym przypomnieć, że po pierwsze nadal mam prawników i nie zawaham się z nich skorzystać! Dlatego zalecam ostrożność i zaniechanie dalszego pisania o przebiegu mojej ciąży, wróżenia z fusów na temat daty urodzin dziecka, płci czy imienia, wyciągania informacji od personelu, śledzenia mnie, wystawania pod moim domem itp., itd .
Ręce precz! – zawołała na swym blogu.
Nie będziemy zatem wróżyć z fusów i plotkować na temat płci dziecka.
W końcu Anna Mucha i tak opowie o wszystkim na łamach jakiegoś magazynu…