Cory Monteith, gwiazda serialu Glee, zmarł w lipcu tego roku. Śmierć była nagła i niespodziewana, bo Cory przedawkował narkotyki połączone z alkoholem. Był zaledwie kilka miesięcy po zakończonej kuracji odwykowej, dlatego wydawało się, że wyszedł na prostą.

Niestety, nie.

Wiadomość o śmierci była ciężkim szokiem dla jego dziewczyny, Lei Michele. Byli parą w życiu i na ekranie, w serialu Glee.

Aktorka dopiero teraz zdecydowała się opowiedzieć o tym, jak radziła sobie z emocjami po jego utracie.

Bardzo pomogła jej Kate Hudson, która wówczas pojawiła się gościnnie na planie. Gwiazda użyczyła Lei swojego domu, by tam mogła schować się przez wścibskimi mediami. Michele wyjaśnia, dlaczego tak szybko wróciła do serialu.

– Bycie w pracy nie jest trudniejsze, niż pozostanie w domu. Otwierasz szafę i widzisz jego buty. Żal i smutek są z tobą codziennie, cokolwiek robisz. Więc wolałam być w pracy z ludźmi, których kocham.

Lea Michele po raz pierwszy mówi publicznie o Corym Monteith

Lea Michele po raz pierwszy mówi publicznie o Corym Monteith