Grzegorz Markowski po raz pierwszy opowiedział coś więce Twojemu Imperium o swoim synu, który przyszedł na świat, gdy muzyk miał… 15 lat.

Markowski nie musi czekać na to, by jego córka Patrycja urodziła synka, aby móc nazywać się dziadkiem. Ma już dwie wnuczki.

– Jego narodziny były wynikiem mojego pierwszego bliskiego spotkania z kobietą – mówi o 39-letnim Piotrze. – Ja miałem zaledwie 15 lat, ona – 16. Z trwającego kilka tygodni związku niespodziewanie zrodziło się nowe życie. Wiem o istnieniu Piotra od początku.

– Nigdy tego nie ukrywałem przed bliskimi, ale też i nie było powodu do dumy, bo z mamą Piotra byłem bardzo krótko. W tamtych młodzieńczych czasach wynikł z tej znajomości całkiem spory skandal, bo wszystko to działo się w moim rodzinnym mieście, niewielkim Józefowie pod Warszawą. Miasteczko wprost huczało od plotek!

– Mój tata się tym w ogóle nie przejmował, ale mama, jak to kobieta, bardzo – dodaje Markowski. – Proszę mi wierzyć, nic się nie dało zrobić, by mój związek z mamą Piotra mógł przetrwać. Nie kochałem jej… Bo czy w wieku 15 lat można mówić o prawdziwej miłości? To była raczej zabawa w seks.

– Szczęśliwie wszystko obyło się bez wielkiej tragedii – wyjaśnia. – Rodzice mamy Piotra byli bardzo zamożni i otoczyli ją najlepszą opieką, jakiej mogła wtedy potrzebować. A ja… Trudno zachować się dorośle, kiedy nie ma się nawet zarostu. Płaciłem jednak alimenty na Piotra do czau, aż ukończył 23 lata. Dziś jest dojrzałym mężczyzną. Ma dwie córki. Pracuje w dużej firmie ubezpieczeniowej. Jest człowiekiem bardzo zapracowanym. Widujemy się rzadko. Trudno się temu dziwić, bo przecież nigdy nie byliśmy rodziną.