Nie wiemy, ile w tej stylizacji jest prawdziwej Saszy (wokalistki zespołu The Jet Set), a ile rad stylisty. Jeśli przeważa to drugie, to apelujemy do wokalistki, aby nieco zmieniła swój styl, bo ani to oryginalne, ani smaczne. Mangowy strój żywcem wzięty z komiksów nie do końca nas już bawi.

Saszka ma ok. 17 lat. Wystarczająco dużo, żeby móc i chcieć ubierać się jak kobieta, wystarczająco mało, żeby mieć co pokazać. Wyjątkowo szczupłe ciałko wręcz ginie pod bogactwem koronek, falbanek i innych zbędnych czarno-czerwonych ozdóbek. Całość w stylu bazarkowego seks-appealu, który przemawia tylko i wyłącznie do fanów Mandaryny i Dody. Tak naprawdę nie mogę powstrzymać się od porównania jej do Lolity Haze (bohaterki książki Nabokova, „Lolita\”). Być może taki też jest jej zamiar – przyciągnąć rzesze Humbertów Humbertów na swoją dziewczęcość odzianą w kobiece fatałaszki.

Tylko że my już takowe mamy i kolejna, młodsza wersja nie jest nam potrzebna. W dodatku szkoda, żeby świeżość ginęła pod nadmiarem wszystkich tych wątpliwych ozdobników. Nie ma w końcu nic gorszego, niż przerost formy nad treścią.

Nadzieja w tym, że Sasza jest jeszcze młodziutka. Być może dojrzeje, a razem z nią jej gust muzyczny i odzieżowy.