Omdlenie podczas maratonu kilka tygodni temu, dziwne wpisy na FB Justyny Kowalczyk, o których pisaliśmy na Kozaczku. Okazuje się, że to nieprzypadkowe wydarzenia. To efekty choroby, z którą zmaga się sportsmenka, a o której zdecydowała się opowiedzieć w wywiadach dla Gazety Wyborczej oraz sport.pl.

Coraz trudniej kłamać: dlaczego nie przyjmuję większości zaproszeń, dlaczego boję się iść do tłumów, dlaczego zemdlałam niedawno na maratonie, dlaczego mnie nie było gdzieś, gdzie miałam być

– mówi Kowalczyk.

I wyjaśnia, co się z nią ostatnio działo:

Na początku maja przeżyłam klasyczne załamanie nerwowe. Teraz może być już tylko lepiej. Mój dół nie ma nic wspólnego z wygranymi czy przegranymi w sporcie. Z presją sportową radzę sobie tak samo, jak to robiłam zawsze.

Depresja objawia się u Justyny bezsennością, brakiem sił, niechęcią do zrobienia czegokolwiek:

Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka

– mówi biegaczka.

Kowalczyk leczyła się farmakologicznie, ale leki słabo działały na jej organizm. Podjęła trzy próby. Teraz postanowiła wcześniej, niż zamierzała, wrócić do sportu.

Do sierpnia miałam sobie dać szansę, żeby się odnaleźć. Może wyleczyć. Może poczuć radość. Nie mówię o radości z biegów narciarskich. Tylko radości z tego, że jestem. Chciałam pożyć, znaleźć jakiś bodziec, który mnie odciągnie od tego wszystkiego, co czarne. Ale nie udało się. Więc skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się sporcie

– mówi Justyna.

Według słów sportsmenki, jej słaba kondycja psychiczna ma związek z tym, że w życiu prywatnym nie układa się jej tak, jak by tego chciała.

Trzymamy kciuki i życzymy zdrowia, pokonania trudności – najlepiej u boku przyjaciół i zaufanych osób.

Więcej na temat choroby Kowalczyk przeczytacie tutaj. W środę wywiad z biegaczką w Gazecie Wyborczej i na portalu sport.pl.

Justyna Kowalczyk: Mam już DOŚĆ UDAWANIA I KŁAMSTW