Maja Sablewska opowiada o tragedii z dzieciństwa
Ból, cierpienie, operacja... A zaczęło się niewinnie.
Zaczynała od opiekowania się gwiazdami. Wielu z nas kojarzy ją u boku Dody. Potem przeszła ogromną metamorfozę, zasiadała w jury X Factora, wreszcie dostała własny program, który podbił serca widzów. Oczywiście mowa o Mai Sablewskiej, która wyznała, że nie zawsze miała z górki. W dzieciństwie padła ofiarą nieszczęśliwego wypadku, który swój finał miał na sali operacyjnej.
Zauważyliście, że Maja jedno oko ma zielone, jedno niebieskie? Genetyka? Niestety, nie. Stylistka jest po przeszczepie soczewki:
– Zaczęło się niewinnie – od jazdy na rowerze. Nauczył mnie jej tata. Byłam tak dumna, że chciałam się tym z kimś podzielić. Przewiozłam moją koleżankę. Kiedy zobaczyła to jej mama, zdenerwowała się i bardzo na mnie nakrzyczała. Wróciłam do domu i postanowiłam, że pogram w gumę. Bez koleżanki? Zahaczyłam gumę o klamkę, a ta strzeliła w moje prawe oko. Straciłam wzrok – wyznała Maja w rozmowie z Galą.
Najpierw Sablewska musiała nosić bardzo grube okulary, przez co była wyśmiewana w podstawówce:
– Niemal codziennie płakałam.
Przeszczep wykonano, gdy miała 15 lat. Wtedy przestano ją szykanować.
Współczujemy.